Jazda na motocyklu to olbrzymia dawka wrażeń, wolność, kontakt z przyrodą, możliwość poznawania najciekawszych zakątków kuli ziemskiej i niesamowitych ludzi – przekonuje Paulina Buczek.
O pasji, przesuwaniu własnych granic, radości z jazdy oraz o tym, jak przełamać strach, wyjść poza schematy i wsiąść na motocykl rozmawiamy z Pauliną – zapaloną motocyklistką, która zwiedziła kawał Europy, samotnie przemierzając tysiące kilometrów na motocyklu.
Paulina świetnie jeździsz na motocyklu. Po prostu wymiatasz. W Polsce nadal niewielki odsetek kobiet decyduje się na motocykl. Skąd ta pasja?
Nie inaczej niż od taty. Mój tata jeździł w moto crossie. Pamiętam, że jak byłam małą dziewczynką, to często zakładałam jego kask, a tata z wielką chęcią zabierał mnie na zawody motocyklowe. Jak wracaliśmy do domu ściągałam sandałki, a moje białe skarpetki miały ślady kurzu i błota. Tak to się u mnie zaczynało. Im byłam starsza tym chętniej tata sadzał mnie na motocyklu – najpierw na motorynce 🙂 Nie pociągnęłam wówczas jego pasji. W okresie studiów zachłysnęłam się amatorskimi rajdami samochodowymi. Później na mojej drodze pojawił się kolega, który jeździł motocyklem. Zaczął zabierać mnie na krótkie wycieczki na plecaku i tak powoli do tego motocykla zaczynałam wracać… I wróciłam na dobre. Od razu wiedziałam czego chcę, bo tę ścieżkę nadał przed laty mój tata. Nigdy nie rozglądałam się za motocyklami stricte sportowymi, ścigaczami, tylko zwracałam uwagę na małe enduro, czy też motocykle wyprawowe, więc z takimi właśnie jestem związana od lat.
W jakim wieku robiłaś prawo jazdy na motocykl? Ile miałaś lat?
Relatywnie niedawno, zważywszy, że od małego dziecka miałam kontakt z motocyklem. Samodzielnie jeżdżę prawie 10 lat.
Dlaczego wybrałaś motocykl, a nie inny środek lokomocji? Co takiego urzekło Cię w jeździe motocyklem, że wybrałaś właśnie taki sposób podróżowania?
Przede wszystkim chodzi o emocje towarzyszące jeździe motocyklem – uczucie wolności, niezależności. Jest też sporo adrenaliny. Jeszcze jeden czynnik przyszedł mi do głowy – dźwięki. Na motocyklu słyszę tembr silnika, pomruki w różnym natężeniu, a to uwalnia endorfiny. A czasem po prostu dziękuję za swobodę w samym przemieszczaniu się, łatwość wjazdu do miejsc, które bywają zatłoczone Przypomniało mi się jak odwiedziłam kilka lat temu do Wenecję. Były tam gigantyczne korki do wjazdu na parking. Jechałam motocyklem i korek mnie nie dotyczył. Bywają takie momenty w podróżowaniu, że doceniam, że nie muszę stać godzinami w korkach, tylko płynnie się przemieszczam. Dodatkowo mam, gdzie ten motocykl zaparkować, a inni uczestnicy ruchu tracą nerwy w poszukiwaniu miejsc postojowych.
Jakie miejsca, drogi lubisz najbardziej eksplorować?
Najbardziej wzrusza mnie przyroda, kontakt z nią na wyciągnięcie ręki. Przejeżdżam przez las i czuję zapach grzybni, przejeżdżam przez pole rzepakowe i czuję wręcz żółty pyłek w nosie… To jest po prostu coś, czego nie doświadczę w podróży samochodem. Rowerem zaś nie sposób dojechać w tyle miejsc, w ograniczonym czasie urlopu.
Tak, bliskość przyrody to dla mnie jeden z ważniejszych aspektów. Są miejsca, gdzie zjeżdżam z gór i widzę skaliste wybrzeże, wręcz czuję zapach wody, rozgrzanej plaży i do tego napawam się widokami zapierającymi dech w piersiach. Wiesz, o czym mówię? Sama tego też doświadczyłaś…
Tak, od razu namalował mi się w głowie odcinek zjazdu z gór do Zatoki Kotorskiej w Czarnogórze. To było niesamowite – widoki, zapachy, powiew wiatru…
Właśnie o tym miejscu pomyślałam. I o drodze SH8 w Albanii, która graniczy z linią brzegową. Doświadczam zachodu słońca i moje ciało się cieczy. Powstaje mieszanka – taki eliksir zmęczenia i zadowolenia. Kocham to, a wieczorem czuję, że to był dobrze spędzony czas.
A jest to trochę o przesuwaniu swoich wewnętrznych ograniczeń? Że masz poczucie, że możesz więcej?
Tak, zdecydowanie Jazda na motocyklu bywa wymagająca, a czasem nawet może się wydawać ponad siły. Ale jak już docieram tam gdzie chcę, to mam w sobie poczucie spełnienia. Wykonałam kawał dobrej roboty, dałam radę! Gdy wracam do problemów dnia codziennego, a dodatkowo problemów ze zdrowiem, do szpitali, to często wspominam trud podróży. Wraca przekonanie, że z odpowiednim nastawieniem mogę wszystko. Podróże motocyklowe uczą pokory. Nie zawsze wszystko jest bez zarzutu i czasem los podrzuca gwóźdź w oponie, wielką ulewę, czy mało życzliwych ludzi. Z każdą podróżą nabieram więcej zaufania do siebie, że jestem silna i dam radę w różnych warunkach. I wtedy też pojawia się apetyt na więcej.
Co jest dla Ciebie ważne podczas jazdy? Bezpieczeństwo, wygląd, kolory ubioru, a może dobre towarzystwo?
Dobre pytanie. Mam dosłownie świra na punkcie bezpieczeństwa. Nie można przewidzieć, co wydarzy się w trasie, ale chcę mieć poczucie, że tam, gdzie mam wpływ zrobiłam wszystko, by zapewnić sobie bezpieczeństwo. Dbam o odpowiednie ubranie: rękawiczki, wystarczająco zabezpieczające buty, odpowiednio dobrane protektory, kask.
Lubię mieć ubrania w kobiecym fasonie, przy czym zwracam uwagę również na funkcjonalność. Nie do pomyślenia jest dla mnie podróż, w której marznę lub się przegrzewam, za to dobrze wyglądam. Wybór kasku jest dla mnie jednym z najważniejszych. W jego przypadku dodatkowo zwracam uwagę na wagę oraz szybę foto chromatyczną (bo jestem okularnicą).
A towarzystwo? Ma znaczenie?
Dotychczas lubiłam samotnie podróżować. I chociaż na co dzień jestem raczej ekstrawertyczką, to jednak na motocyklu zupełnie odwrotnie. Podobnie wtedy, gdy pływam. To są moje dwa sporty, gdzie lubię pobyć sama ze sobą.
Tak, rozumiem – też jestem ekstrawertyczką, a podczas podróży motocyklem lubię w ciszy doświadczać miejsca, zapachy, temperaturę, dźwięki. Pod kaskiem jest przestrzeń na przemyślenia, mam swój wewnętrzny świat i to jest fajne.
Zgadzam się z Tobą i to jest powód, dla którego nie używałam dotychczas intercomu. Ale że z moim Partnerem jesteśmy „perfect match”, to jeżdżąc razem fajnie czasem na bieżąco dzielić się wrażeniami. Z drugiej strony na motocyklu odpoczywam od codziennego stresu, od pracy, od ludzi i bodźców których dostarczają. Dla mnie jazda na motocyklu jest chwilą na złapanie oddechu. Dlatego nie jest dla mnie istotne, czy podróżuję w towarzystwie. Tak naprawdę podróże nigdy nie są samotne – zawsze podczas podróży motocyklem zawieram inspirujące znajomości. Ludzie często są zaintrygowani, że taki szmat drogi przejechała kobieta samotnie. Właśnie od tego zazwyczaj zaczyna się rozmowa.
I my poznałyśmy się podczas wyprawy motocyklowej, w Albanii. Znajomość z Tobą i z Maćkiem będzie trwać, bo nadajemy na tych samych falach.
Wymieniłaś tyle korzyści, a mimo to wiele kobiet ma lęki związane z jazdą – samodzielna jazda je przeraża. Wydaje się, że częściej jednak kobiety zaczynają przygodę z jazdą jako plecak, Ty sama tak zaczynałaś.
Wiem z własnego doświadczenia, że jest obawa jak okiełznać grubo ponad 200kg. Masa może przerażać. Z drugiej strony, gdy zrozumiesz prawa fizyki, które się wiążą z jazdą na motocyklu, to w praktyce jazda staje się łatwiejsza. Wtedy rozumiesz, że wszystkie obawy w głowie były bez sensu i zaczynasz czerpać radość z jazdy.
Czyli uważasz, że te lęki są zupełnie irracjonalne, po prostu pojawiają się w głowie i nakręcają strach.
Tak, to jest kwestia przełamania własnych granic. Trzeba zaufać sobie i prawom fizyki. Pomocny może być też ktoś w rodzaju przewodnika, odpowiedzialny motocyklista, który zainspiruje do bezpiecznej jazdy. Należy unikać nieodpowiedzialnych osób jeżdżących brawurowo, z którymi może stać się nam krzywda. W social mediach jest sporo grup motocyklowych zrzeszających kobiety. Dziewczyny chętnie dzielą się swoimi doświadczeniami, przygodami, problemami i rozwiązaniami. Można również znaleźć wsparcie w zakresie podnoszenia swoich umiejętności.
Kolejna sprawa, to pakowanie na wyjazd. Dysponujesz kufrem, gdzie jest niewiele miejsca, więc temat tego, co zabrać ze sobą musi być przemyślany. Często dla kobiet wydaje się to niewykonalne. Jak to wygląda u Ciebie? Masz jakieś swoje tajemne triki?
Przede wszystkim mam dobrze wyposażoną apteczkę, z której najczęściej sama nie korzystam, ale nie zdarzył mi się jeszcze wyjazd, podczas którego nie użyczałam swoich leków.
Zwykle, bez względu na to, jak długi jest wyjazd, biorę ze sobą 3 komplety ubrań szybkoschnących. W trakcie wyprawy robię szybkie pranie ręczne. Wybieram uniwersalne kosmetyki 2w1 (np. szampon i żel pod prysznic), ręcznik basenowy, wygodne lekkie buty. W ten sposób odciążam kufry. Zbyt ciężki bagaż stwarza motocykl mniej poręcznym.
Gdybyś miała zachęcić inne kobiety, by zaczęły jeździć – co byś im powiedziała?
Trzeba dać sobie szansę – wsiąść na motocykl i poczuć wolność w sobie.
Czasem usiądę sobie gdzieś na rogu ulicy i pijąc kawkę obserwuję ludzi. Lubię to robić. Wtedy dostrzegam różnice kulturowe. Zwłaszcza gdy odwiedzam lokalne restauracje gdzie klientami są głównie tubylcy. Motocykl pozwala dotrzeć do właśnie takich miejsc. Inny środek lokomocji nie zawsze daje taką możliwość.
Podsumowując, jazda motocyklem to dla mnie wolność, kontakt z przyrodą, spontaniczność w odkrywaniu nowych miejsc po drodze i ludzie. Tym właśnie zachęciłabym do podróży motocyklowych niezdecydowane jeszcze kobiety.
Myślę, że Twoje doświadczenia będą cenną inspiracją dla innych kobiet, by odważyły się spróbować i doświadczyć jazdy motocyklem. Gdzie Twoja kolejna podróż?
Jeszcze w lipcu pojedziemy w stronę Bieszczad, stamtąd zapewne do Czech pojeździć trochę po górach. To taki spontaniczny wyjazd i bez większego celu. We wrześniu mam 3 tygodnie urlopu i wszystko wskazuje na to, że pojadę na Korsykę, może też Sardynię, być może przejadę przez Włochy i wrócę przez Chorwację.
Dziękuję za rozmowę i życzę wspaniałych wrażeń podczas kolejnych wypraw. I do zobaczenia gdzieś po drodze.
Rozmawiała: Alicja Stronciwilk – kobieta, która pokochała jazdę na motocyklu od pierwszego wrażenia podróżując jako plecak …póki co 😉